środa, 26 sierpnia 2015

Though my eyes could see I still was a blind man


JANES SOLBERG
32 LATA 
LEKARZ MEDYCYNY RATUNKOWEJ

/Życie prywatne? Co to takiego?/

SAMOOBRONA, ZDROWE ODŻYWIANIE, PACZKA MARLBORO I SZKOCKA WHISKEY 

/-Ej, Solberg, po co ci właściwie ten kurs samoobrony?/
/-Człowieku, mieszkamy w Beacon Hills!/

WYNAJMUJE NIEWIELKIE MIESZKANIE  W POBLIŻU SZPITALA, ROZWODNIK - EKSPERYMENTUJE



   - Więc twierdzi pan, panie Solberg, że ofiara sama uciekła? - Policjant nawet nie próbował udawać, że mu wierzy. Janes przybrał najbardziej profesjonalny wyraz twarzy, na jaki było go w tym momencie stać. Był już tym wszystkim zmęczony. 
   - Nie znajduję innego wytłumaczenia - powtórzył stoicko, po raz chyba setny w ciągu tego przesłuchania. Policjant uniósł niedowierzająco brew, spoglądając na swojego pomocnika, notującego coś zaciekle w notesie. Janes zmarszczył machinalnie czoło, usiłując przypomnieć sobie ich imiona.
   - Uściślijmy - zaakcentował finalnie gliniarz, łącząc dłonie w piramidkę. - Ofiara, u której stwierdzono śmierć kliniczną, spowodowaną ciężkim poturbowaniem przez duże zwierzę, prawdopodobnie wilka, opuściła szpital o własnych siłach? Szpital pełen personelu i pacjentów? - dodał powątpiewająco. Janes westchnął ze zniecierpliwieniem, zerkając na zegarek, który nosił po wewnętrznej stronie nadgarstka. 
   - I biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia, jakie miały ostatnio miejsce w Beacon Hills, akurat to pana najbardziej zdziwiło? - zapytał sarkastycznie. Pomocnik policjanta zamaskował śmiech kaszlnięciem. 
   - Często uciekają panu pacjenci z oddziału ratunkowego? - dopytał jeszcze gliniarz, kiedy Janes podniósł się z krzesła i skierował do wyjścia.
   - Tylko ci poturbowani przez duże zwierzęta - odpowiedział pół żartem pół serio, zatrzaskując za sobą drzwi. 

------
Wizerunek: Nikolaj Coster-Waldau 

3 komentarze:

  1. [Nie ma mnie na blogu, najpewniej nie będzie, ale chciałam tylko pochwalić za kartę postaci. Nie brakuje Ci poczucia humoru. Rozmowa między gliniarzem, a Janesem była iście prześmiewcza, a przy okazji oddała klimat miasteczka (i serialu). Zresztą cała karta pozostaje w podobnym tonie, poczynając od "Człowieku, mieszkamy w Beacon Hills!".

    No i w sumie tyle, bo za mało było tekstu, żeby napisać więcej. Napomknę tylko o tym, że po przeczytaniu KP pozostaję w niejakim niedosycie. W takim stylu możnaby przeczytać całą książkę. Nie jest to może szczyt retorycznych chwytów czy zbiór bogatych metafor, ale jest lekko i z polotem. Przyjemnie się czytało.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Przychodzę więc z zaproszenia, ale pomysłu jak ich powiązać to nie mam. Tak pierwszy pomysł, to, że może mógłbyś mnie potrącić i wiadomo potem udzielić pomocy, a ja bym się tylko otyrzepała czy coś w tym stylu]
    LUCY

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomimo deszczowej nocy postanowiłam wyjść na polowanie. miałam straszną ochotę coś rozszarpać, po długim i nudnym dniu w szkole. Stwierdziłam, że najlepszym miejsce na polowanie będzie trasa przy lesie. Wzdłuż rowu jest dużo nor z królikami i innymi drobnymi stworzeniami. Nie tracą czasu wyskoczyłam przez okno zabierając z domu tylko lekka kurtkę. Szła dłuższą chwile alejką, az doszłam do lasu. Beacon Hills sprawiło wrażenie wymarłego, co ułatwiło mi zmianę w jagurołaka. Doszłam do miejsca pobytu największej ilości królików. Obserwowałam czujnie każdą z nor. W końcu usłyszałam lekkie chrupanie w dziurze zrobiłam kilka kroków w przód, by się lepiej przyjżeć. Tym sposobem znalazłam się na środku drogi.
    Słyszałam nadjeżdżający samochód, ale za bardzo byłam skupiona na wypatrywaniu potencjalnej ofiary. Uznałam, ze zdąrze uciec. Pod postacią zmienioną często zjadałam pomniejsze zwierzęta. Lubię surowe mięso, a kocie zęby ułatwiają mi zadanie. Źle oceniłam odległość i poczułam jak samochód uderza mnie od tyłu. Usłyszałam jak duża ilość kości pęka pod wpływem uderzenia jęknęłam z bólu. Odleciałam metr dalej i czułam jak ciało zaczyna się regenerować. Zaczęłam jęczeć i zagryzać ręce. Pod wpływem bólu zmieniłam się z powrotem w człowieka. Wykręcałam się z bólu i czułam jak kości się zrastają, a ciało zaczyna wracać do poprzedniej formy. Kilka łez spłynęło mi z policzka, a bluzka nasiąkła krwią. Siedząc podwinęłam ją lekko, a woda obmyła ciało. Zostawiając na ulicy gorąca, a na dodatek resztki krwi. Słysząc kroki odwróciłam głowę w stronę mojego "napastnika". Mówił coś, ale ja nic nie zrozumiałam ponieważ ciągle byłam skołowana cała sytuacją. Chyba mówił, że coś tam jest złamane. Mógł nie wiedzieć, ale czułam mocno wszystkie złamania po których nie ma już prawie śladu. Dla niepoznaki regeneracji krzyknęłam dość głośno łapiąc się za ramię. Mimo, że krzyk był udawany bardzo mi pomógł.
    Lucy

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy